Santa Maria di Leuca - dalej już się nie da!

To był mój najmustsowy "must see". Po prostu musiałam tutaj przyjechać. Najbardziej południowy kraniec Apulii. Miejsce, gdzie Adriatyk spotyka się z Morzem Jońskim. Podobno przy naprawdę dobrej pogodzie widać różnicę w odcieniach wody :)

Nie przyjechałabym tutaj (albo przynajmniej byłby to dla mnie ogromny problem) gdyby nie pomoc Alessandra, którego poznałam w Lecce. Więcej o Lecce i o naszym spotkaniu pisałam TUTAJ. W każdym razie okazał się bardzo porządnym i dobrym człowiekiem, który nie tylko zawiózł mnie do samej Leuci, po drodze pokazał przepiękne Porto Salvaggio, ale też gdyby nie on to mój nocleg wisiałby pod znakiem zapytania.

W Santa Maria di Leuca, zwanej po prostu Leuca, miałam zarezerwowany nocleg z portalu Airbnb. Jednak mój gospodarz nie pojawił się w tym mieszkaniu tylko poinformował mnie, że klucze przekaże mi jego przyjaciel. Problem w tym, że nie miałam pojęcia gdzie go szukać poza tym, że mieszkał na tej samej ulicy. I najgorsze w tym wszystkim było to, że zupełnie z nikim nie mogłam porozumieć się po angielsku, a mój włoski ogranicza się do kilku słów i to w żadnym razie nie wystarczyło żeby zlokalizować owego przyjaciela albo mieszkanie. Z pomocą przyszedł mi Alessandro, który oczywiście bez problemu dogadał się z mieszkańcami, znalazł pana z kluczami i na moją prośbę ustalił z nim jak mam z samego rana oddać klucze. Nie mam pojęcia jakbym sobie bez niego poradziła.

Było już naprawdę późno kiedy w końcu udało mi się dostać do mieszkania i czułam się bardzo głupio, że zajęłam Alessandro tyle czasu. W końcu spędził ze mną całą sobotę! On jednak w ogóle nie był z tego powodu niezadowolony, przeciwnie, stwierdził, że skoro już tu jest to przecież możemy razem zobaczyć jak wygląda miasteczko nocą. Szczerze mówiąc to była moja jedyna szansa, bo rano wyjeżdżałam, a sama raczej nie poszłabym zwiedzać bo pieszo było trochę daleko. A tak, podjechaliśmy samochodem na wzgórze - Punta Meliso, na którym znajduje się latarnia morska i bazylika. Kościół był już zamknięty, za to mogliśmy przespacerować się po bardzo ładnie oświetlonym punkcie widokowym. I w dodatku z góry pięknie widać miasteczko.






Nic więcej nie zobaczyliśmy. Wypiliśmy po małym piwku, Alessandro odwiózł mnie do mieszkania i wrócił do Lecce. Śmiał się że jakbym miała następnego dnia problem z autobusem to mam dzwonić, a on na pewno przyjedzie. Miałam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, ale z drugiej strony, jeśli w sobotę jest taki cyrk z komunikacją to jak to będzie wyglądało w niedzielę...?

Rano wstałam i poszłam na małe zwiedzanie. Teoretycznie mogłam na to poświęcić kilka godzin bo ok. 12 miałam mieć autobus do kolejnej miejscowości - Gallipoli. Pierwsze kroki skierowałam na przystanek autobusowy żeby się upewnić, że ten autobus naprawdę przyjedzie. Oczywiście na przystanku nie znalazłam żadnej informacji o rozkładzie jazdy :) Podpytałam panią zapraszającą na rejsy po okolicy i powiedziała, że raczej przyjedzie, ale w sumie to nie wiadomo kiedy. Świetnie. No nic, stwierdziłam, że nie ma sensu żebym się martwiła na zapas, pozwiedzam, a koło tej 12 po prostu przyjdę na przystanek i zobaczymy co się wydarzy.




Leuca nie jest dużym miastem. Nie jest nawet dużym miasteczkiem. Jest za to śliczna i wspaniale położona, nad morzem w otoczeniu małych grot wyżłobionych przez fale. Spacerowałam deptakiem i patrzyłam jak wszystko powoli się budzi. Handlarze rozkładali stragany z najróżniejszymi rzeczami od owoców po ubrania. Łódki w porcie wesoło obijały się o siebie wydając przy tym charakterystyczne trzaski. Było bardzo spokojnie, wręcz leniwie. Nikomu się nie spieszyło, nie było żadnej presji. Wszyscy uśmiechali się do mnie z sympatią.





Nie ma tutaj za dużo do zobaczenia, ale to co jest, zasługuje na uwagę. Na punkt widokowy można wjechać samochodem, tak jak zrobiliśmy to dzień wcześniej z Alessandro, ale można też wejść po schodach. Jest ich nieco ponad 200 :) Niby nie dużo, ale przy upale to wydaje się o wiele więcej. Jednak widok w pełni wynagradza trud, który trzeba ponieść żeby się tam wspiąć. Nocą było ładnie, ale w dzień jest jeszcze piękniej. Woda wprawdzie nie wydaje się dwukolorowa, ale w promieniach słońca prześlicznie się mieni. Kościół tym razem był otwarty, mogłam wejść i pozwiedzać.







Czasu miałam już mało, ale z drugiej strony Leuca nie wymaga go jakoś bardzo dużo. Odwiedziłam jeszcze jeden kościół, pospacerowałam uliczkami, zjadłam śniadanko na punkcie widokowym, przeszłam trochę poza miasto żeby zobaczyć piękne groty w skałach. I to w sumie tyle. A autobus, który miał przyjechać o 12... Przyjechał już o 11. Cudem na niego zdążyłam... No, ale cóż. Włochy :)







Po co właściwie jechać do Santa Maria di Leuca? Bo tu jest naprawdę bardzo ładnie. Tak sobie myślę, że powtarzam to chyba przy praktycznie każdej miejscowości. No, ale tak jest. Włoskie miasta i miasteczka są śliczne i do każdego warto przyjechać, chociaż na chwilę. A tutaj dodatkowo możemy poplażować w ciszy i spokoju. Popłynąć w rejs szybką łodzią i popatrzeć na groty. Odpocząć chwilę w towarzystwie ślicznej scenerii. I tylko albo aż po to warto tu przyjechać!






Podreptali ze mną

Znajdź mnie na zBLOGowani!



zBLOGowani.pl

Copyright © Podreptuję