Największy wodospad Islandii

Jesteśmy na półmetku podróży! Przed nami kolejne niespodzianki, nowe cuda, nowe zachwyty, nowe doświadczenia. Na początku... Jedna z najbardziej zaskakujących atrakcji. Na Islandii znajduje się jeden z największych wodospadów Europy. Jego wysokość to 45 metrów, a średni przepływ to 193 metry sześcienne na sekundę! Jadąc do tego kraju nie miałam pojęcia, że możemy zobaczyć tam coś takiego! 

Zanim jednak tam pojechaliśmy musieliśmy zrobić porządek z nieszczęsnym kołem... Pan Piotr, właściciel, przyjechał do nas prawie 500 km żeby wymienić nam koło, bo nie mieliśmy zapasowego. Wymienił nam od razu dwa z tyłu, a to dobre wymienione dał jako zapas żeby w razie czego nie musiał jeszcze raz do nas jechać. Co najlepsze, wraz z koleżanką, która z nim przyjechała wydawali się być, mimo wszystko, zadowoleni z niespodziewanej wycieczki. Okazało się, że w Reykjawiku, z którego przyjechali, cały czas leje, a u nas mogą cieszyć się pięknym słońcem ;)

W końcu ruszyliśmy. Mieliśmy do zobaczenia dwa ogromne wodospady, a później czekała nas długa droga do hotelu. Miał być nasz drugi i zarazem ostatni hotel podczas pobytu na wyspie.

Całe szczęście, byliśmy przy wodospadach rano i mogliśmy w spokoju i bez wszechobecnych tłumów je podziwiać. Zwłaszcza pierwszy z nich - Selfoss, do którego udaliśmy się na samym początku. Jak zwykle, żadnych zabezpieczeń, można podejść pod samą krawędź, a nawet stanąć w taki sposób, że woda praktycznie przelewa nam się przez buty ;) Szaleństwo!






Głośny szum słychać już z oddali mimo że jego źródła jeszcze przez dłuższą chwilę nie było widać. Kiedy nasz następny cel w końcu wyłonił się znienacka, dosłownie wbiło nas w ziemię. Detifoss. Największy wodospad Islandii, jeden z największych w Europie. Jest ogromny! Większy niż mogliśmy przypuszczać. Ogromne ilości wody przelewają się przez krawędź z hukiem uderzając kilkadziesiąt metrów niżej. Mgiełka powstała przy tym spadku unosi się wokół nas, osiada na wszystkim co napotka na swojej drodze. Już po chwili byliśmy przemoczeni mimo że od wodospadu dzieliła nas spora odległość.





Obydwa wodospady znajdują się stosunkowo blisko siebie, dzieli je około 1 kilometra. Są wielkie, zadziwiają, ale szczerze mówiąc nie podobały mi się tak bardzo jak sądziłam, że będą. Może to dlatego, że spływająca woda jest taka szaro-brudna. Wygląda trochę jak ścieki. Mniejsze wodospady, położone w bardziej ustronnych miejscach, robiły na mnie o wiele większe wrażenie. Pewnie marudzę. Największy wodospad kraju! Jeden z większych na kontynencie! A ja patrzę na niego z niechęcią... Niestety. Nie potrafiłam się nim zachwycić tak, jak na to zasługiwał... Zaskoczył, wzbudził podziw i szacunek, ale nie zachwycił.


Reszta dnia upłynęła nam na jeździe. Oczywiście z częstymi (baaaaardzo częstymi!) postojami. Jednym z obowiązkowych postojów była przerwa na jedzenie :) Bo przecież postój na jedzenie zawsze jest mile widziany! Ponownie poszukaliśmy odpowiedniego miejsca ze stolikiem żeby można było zjeść w spokoju i w pięknych okolicznościach przyrody. I to faktycznie naprawdę pięknych bo zatrzymaliśmy się nad cudownym i malowniczo wijącym się kanionem z rzeką. W takich chwilach nawet zupka chińska smakuje po królewsku ;)






Im dalej jechaliśmy na wschód wyspy, tym bardziej się chmurzyło. Zaczęliśmy się obawiać, że nasza dobra passa pogodowa powoli się kończy. Na szczęście jechaliśmy do hotelu, gdzie planowaliśmy się dobrze zagrzać, odpocząć, wyciągnąć na prawdziwym łóżku!



Po drodze mijaliśmy wiele małych, ale jak na Islandię całkiem sporych, miejscowości. Położone w otoczeniu wysokich gór, a równocześnie nad morzem, wyglądały przepięknie. Jak gdyby ktoś po prostu dokleił je do krajobrazu.









W końcu dojechaliśmy do miasta Stöðvarfjörður gdzie przez portal Airbnb mieliśmy zarezerwowany nocleg. Już z zewnątrz samo miejsce wzbudza zainteresowanie bo widać, że gospodarzami są artyści. Nad drzwiami wisi rower, dookoła kolorowo, wszystko wygląda bardzo przytulnie. A potem następuje najfantastyczniejsza niespodzianka. Nikt nam nie otwiera, sami musimy sobie poradzić w dostaniu się do środka. Korzystając ze wskazówek z maila, małymi kroczkami w końcu uzyskujemy kluczyk. Cała zabawa jest przemyślana, trochę przypomina zagadki z Escaperoomu! Fantastyczny i zaskakujący pomysł :)

Wnętrze jest ciepłe, przytulne, wszędzie wiszą obrazy, w jadalni jest ich kilkadziesiąt - można wybrać i kupić. Nikogo nie ma, na stole leży pojemnik, do którego zainteresowane osoby mogą wrzucić odpowiednią kwotę za dzieło. Pełne zaufanie. Coś co nam wydaje się nieprawdopodobne. I nasuwa się myśl, że przecież tak właśnie powinno być...

Zostawiliśmy rzeczy i korzystając z tego, że jeszcze nie padało, ruszyliśmy na szybki spacer po mieście. Odwiedziliśmy między innymi ciekawie wyglądający kościół, który w rzeczywistości okazał się... hotelem! Zamkniętym, otwieranym tylko na specjalne rezerwacje. Cóż, może następnym razem ;) Miasteczko było puste, na ulicach żadnych ludzi. Wyglądało na to, że wszyscy schowali się przed nadciągającą zmianą pogody. Podczas naszego spaceru zerwał się wiatr, zaczęło padać więc szybko zawróciliśmy z powrotem do ciepłego hostelu. 








Na Islandii panuje powiedzenie - "Jeśli nie podoba ci się pogoda, poczekaj pięć minut". I dokładnie tak było. Nie zdążyliśmy dotrzeć do miejsca zakwaterowania jak zza chmur wyszło słońce, przestało wiać i wyglądało na to, że chwilowe załamanie się zakończyło. Taka właśnie jest Islandia. Zaskakująca, zmienna, nieprzewidywalna. Nie możemy być pewni co spotka nas nie tylko w ciągu godziny czy dni, ale przede wszystkim w ciągu kilku minut! 

I właśnie tym najbardziej nas zauroczyła :)





  1. Robi wrażenie! Ostatnio ciągle trafiam na wpisy o Islandii, trzeba pomyśleć o podróży do tego niezwykłego kraju :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze pamietam ten wodospad z mojej kwietniowej podróży na Islandię, ale akurat ten nie był moim ulubionym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Im więcej czytam o Islandii tym bardziej mam na nią ochotę. Jak sobie przypominam, to mi też zdarza się nie zachwycać tymi "naj" miejscami, za to często te mniejsze, obok mają więcej uroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo te mniej uczęszczane miejsca mają swój klimat. I ogromna ilość ludzi też nie zachęca do podziwiania ;) Ciężko odnaleźć spokój. A do Islandii zachęcam. Jest cudowna :)

      Usuń
  4. Islandia jest piękna, na szczęście są tanie loty z Wrocławia, wiec gdzieś tam mam ja na uwadze:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podreptali ze mną

Znajdź mnie na zBLOGowani!



zBLOGowani.pl

Copyright © Podreptuję